Nikt Cię nie doceni za skrytość Twoich myśli

Nikt Cię nie doceni za skrytość Twoich myśli Czyli jak postrzegam wystąpienia publiczne… Znam bardzo wielu ludzi, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia, jednak nie potrafią tego wyartykułować. Z drugiej jednak strony jest masa ludzi, którzy nie mają nic ciekawego do powiedzenia i słowami to udowadniają. Uwielbiam pracować z ludźmi, którzy mają ogromny potencjał i konkretną wiedzę, ale brakuje im czegoś, co spowoduje, że to co w nich jest, będzie docenione przez innych. Jest to umiejętność prezentacji swoich pomysłów w taki sposób, by pokazać innym, że ma to dla nich dużą wartość. Dzięki temu mogą się czegoś nauczyć. Mogą stać się lepszymi ludźmi. Mogą realizować swoje cele i popełniać mniej błędów. Wielu ludzi mogłoby się tak dzielić swoją wiedzą, a nie robi tego, ponieważ nie potrafi. Jak rozwijać tę umiejętność? Z całą pewnością ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Na początku ważne, żebyśmy zrozumieli co jest w naszej głowie. Często nie dajemy sobie prawa do tego, aby uznać naszą wiedzę za wartościową, żebyśmy ją mogli przekazywać, bo przecież nikogo nie interesuje… Z całą pewnością wszystkich nie zainteresuje, jestem natomiast przekonany, że znajdzie się niemała grupa, która chętnie by tego posłuchała.   Warto pamiętać o kilku aspektach. I. Odblokowanie przemawiania w swojej głowie Czy daję sobie do tego prawo?   Czy wyobrażam sobie, że kto może słuchać mnie z ciekawością? Tak czy inaczej w naszej głowie kołaczą się jakieś myśli, a jeżeli jakaś osoba wychodzi przemówić do ludzi, ale w głowie ma myśl: „To pewnie mało wartościowe, i tak mnie nie będą słuchać, muszę szybko skończyć, bo ludzie będą się nudzić…” – to przez pryzmat tych myśli będzie filtrować swoją wiedzę. Jeżeli natomiast inna osoba ma dokładnie taką samą wiedzę i wychodzi na scenę z myślami: „Z całą pewnością na sali znajdują się osoby, którym ta wiedza jest potrzebna. Jestem przekonany, że to jest właściwe miejsce, a ja jestem właściwą osobą, żeby się tę wiedzą dzielić” – to dokładnie ta sama treść przefiltrowana przez taki sposób myślenia, będzie zupełnie inaczej podana. Poprzez inne podanie, będzie inny odbiór. W ten sposób rośnie też pewność siebie To nic innego jak nasz sposób myślenia na swój temat w kontekście różnych zdarzeń – przekonanie o własnej wartości na poziomie treści, jaką mamy do przekazania, ale też na poziomie człowieczeństwa, że jestem wartościową osobą, na odpowiednim miejscu. Nawet jeżeli po przeciwnej stronie mamy prezesów, a ja jestem tylko powiedzmy handlowcem, to jeżeli chodzi o wiedzę, którą im przekazuję, to mam najprawdopodobniej jej dużo więcej niż oni. I co z tego, że są prezesami? Są prezesami w swoich firmach, ale to ja jestem osobą, która zna ten temat i nim się dzieli wraz ze swoimi spostrzeżeniami. Oczywiście bez wymądrzania.   Nikt Cię nie doceni za skrytość Twoich myśli – nie ma szansy, żebyśmy odnieśli sukces i rozwiązali nasze problemy, jeżeli nie będziemy potrafili artykułować swoich najważniejszych myśli. Co to znaczy odnieśli sukces? Sami go nie odniesiemy, potrzebujemy mentorów, potrzebujemy ludzi, którzy być może mogliby zainwestować w nasze pomysły, potrzebujemy wsparcia i te wsparcie możemy dać. Jeżeli potrafimy fajnie mówić, to prawdopodobieństwo zrealizowania pomysłu rośnie wraz z liczbą słuchaczy, bo liczba odbiorców jest większa. Nie rozmawiam face-to-face, tylko mam szansę zeskalować przekazywanie swoich myśli, mówiąc do grupy np. pięciu, dziesięciu czy pięćdziesięciu osób i rozwiązać problem. To jest bardzo ważne. Mogę rozmawiać tylko z jedną osobą, ale mogę też rozmawiać w jakimś stowarzyszeniu z dużą grupą ludzi i tam jest większy potencjał. Taką grupę można znaleźć, tylko należy pamiętać o dwóch rzeczach: muszę dać sobie do tego prawo i muszę mieć wewnętrzne przekonanie, że to jest właściwy kierunek, że ja jestem właściwą osobą. Największy potencjał jest w ludziach i aby móc go uwolnić, a potem z niego korzystać, to trzeba wyartykułować swoje myśli w sposób czytelny i jasny. II. Znalezienie odpowiednich struktur prezentacyjnych Czyli jak prowadzić prezentację i przekazać informacje, by były one dla ludzi nie tylko zjadliwe, ale aby się ich przyjemnie i chętnie słuchało. Jest na to kilka sposobów, a taki który najczęściej stosuję to prezentacja przed przedsiębiorcami według struktury:   Jestem…   Reprezentuję…   Poszukuję… III. Dbanie o szczegóły Dbanie o tembr, modulację, gestykulację – to jest niezmiernie ważna kwestia, powinniśmy ją poznać i rozwijać w trakcie ćwiczeń i szkoleń. Nie znaczy to, że tylko na sali szkoleniowej, ale praktykując każdego dnia, kontaktując się z bliskimi, znajomymi, w pracy…   Znam bardzo wielu ludzi, którzy przygotowując się do wystąpienia publicznego siadają i zapisują kolejne kartki A4 swoich myśli – samą treść. Owszem musi być dobra, bo jest istotna, ale jak wskazują przeróżne badania – bardzo słabo zapada ona w pamięć. To, co ludzie zapamiętują najbardziej, to emocje, to jak się czują. A to zależy od postawy ciała, modulacji, od zupełnie innych rzeczy niż treść. Często jest to wykorzystywane w filmach, gdzie dobrą muzyką, dobrym obrazem, można wywołać emocje. Tam nie musi być żadnej treści. I z drugiej strony – gdyby zostawić samą treść, usunąć muzykę i obraz, to nie byłoby takiego efektu.   Z tego powodu przygotowując się do jakiegoś wystąpienia, zadbajmy o to, jak będziemy wyglądać. Nie tylko i wyłącznie chodzi o garsonkę czy garnitur – chodzi o postawę naszego ciała. Wyobraźmy sobie, jak się czuje osoba pewna siebie, mająca przekonanie, że przekazuje wartościowe informacje – Jak wygląda na scenie? Jaki ma głos? Bardzo często ludzie zapominają o tym – przygotowują treść, a w głowie mają negatywne przekonania i przez te negatywne przekonanie filtrują swoją treść. Nie są wtedy przekonujący. A ludzie pamiętają to, jak się czuli, nie to, co usłyszeli. Podsumowując Jeżeli chcesz zrealizować swoje cele i rozwiązywać swoje problemy, to pamiętaj, że jest masa ludzi, którzy mogą Ci w tym pomóc – musisz umieć im o tym mówić. Im większa będzie grupa osób, do których będziesz to mówił, tym większe prawdopodobieństwo sukcesu. Myślę, że część czytelników może zainteresować też finansowy stan posiadania – im większa jest grupa ludzi, na którą mamy wpływ, tym wyższe jest nasze wynagrodzenie. Właśnie dlatego warto uczyć się wystąpień publicznych, bo wtedy mamy szansę wpływać na dużo większą grupę ludzi i w ślad za tym, po upływie… Czytaj dalej Nikt Cię nie doceni za skrytość Twoich myśli

Padłeś? Powstań!

Padłeś? Powstań! Jestem osobą, która w różnych, wydawałoby się banalnych sytuacjach, potrafi wyciągać trafne wnioski i transferować wiedzę do biznesu z różnych dziedzin życia. Pewnie dlatego jestem tak ceniony jako coach i trener. Ostatnio właśnie w takiej nietypowej sytuacji – podczas nauki jazdy na snowboardzie podczas ferii zimowych, pojawił się w mojej głowie pomysł na wpis.Ktoś pomyśli: „Co ma wspólnego nauka zjeżdżania na snowboardzie z biznesem, zarządzaniem zespołem, pokonywaniem nowych wyzwań i wyznaczaniem celów?”. Jak się okazuje bardzo dużo. Wniosków było tak wiele, że zdecydowałem się na bieżąco nimi dzielić z fanami Szkoły Inspiracji na Facebooku (zobacz).   Podczas tygodniowego wyjazdu miałem plan, by wreszcie rozszerzyć moje umiejętności uprawiania sportów zimowych o naukę jazdy na snowboardzie. Chciałem wreszcie poczuć, czym różni się jazda na desce od jazdy na nartach. Musze przyznać, że jest zupełnie inaczej, ponieważ na nartach dwie nogi są niezależne, a na desce są one przytroczone razem. Technika jest zupełnie inna i to doświadczenie sprawiło, że wysnułem wiele wniosków, które można przenieść do biznesu. 1. Jeżeli masz zrobić coś nowego – przygotuj się możliwie najbardziej precyzyjnie Ostatniego dnia, jeden z moich znajomych, który był razem ze mną na tym turnusie, stwierdził: „Dobra, Leszek, wypożycz sobie deskę, pokażę Ci, jak się na niej jeździ”. Byłem przygotowany, że jak będę zjeżdżał, to będzie to dla mnie coś nowego i nie będę potrafił, tego zrobić… jednak udało mi się. Po zjeździe otrzymałem informację od mojego znajomego, że bardzo dobrze mi szło: „Leszek! Jestem pod wrażeniem! Za pierwszym razem taki efekt!”. Odpowiedziałem z uśmiechem,: „Wiesz co? Ja już tyle razy zjechałem w swojej głowie, że jakoś nie czuję, żeby to był pierwszy raz”. Obserwując innych ludzi jak zjeżdżają, zamykałem oczy i wyobrażałem sobie, jak to będzie, gdy ja będę zjeżdżał i co konkretnie trzeba robić w którym momencie – kiedy pięty, kiedy palce, jak się obracać. Oczywiście samo wyobrażenie jest zupełnie czymś innym niż doświadczenie, niemniej jednak to bardzo dużo daje. Później rzeczywistość weryfikuje teorię, jednak w myśl zasady: „Wszystko powstaje dwa razy”, lepiej mieć wcześniej to wyobrażenie.   Mój wniosek jest więc taki: jeżeli mam się do czegokolwiek zabrać, to powinienem możliwie jak najbardziej precyzyjnie wyobrażać sobie, jak to będzie wyglądało. I to nie dotyczy tylko i wyłącznie deski snowboardowej, może dotyczyć także rozmowy kwalifikacyjnej, rozmowy biznesowej, wyznaczania celów czy kreowania swego biznesu. 2. Bądź przygotowany na upadki Jak tylko założyłem deskę i zacząłem jechać, to… upadłem. Od razu! O ile upadek na nartach jest na prawe lub lewe biodro i jak jedziemy spokojnie to nic się nie dzieje, bo się po prostu zsuniemy, o tyle upadek na desce jest dość bolesny, bo ląduje się albo na kolanach – często lecąc twarzą w śnieg, albo boleśnie na tyłku.   Po tym pierwszym upadku, z tego co rozmawiałem z innymi, wielu ludzi rezygnuje, bo się obawiają ponownego upadku. Ja wiedziałem, że będę upadał, szybko więc się podnosiłem, nie analizowałem zbyt mocno, co ten wypadek spowodowało. Raczej myślałem, co powinienem zrobić lepiej i słuchając mego nauczyciela, podążałem dalej na stoku za jego wskazówkami, żeby tych upadków było mniej.   Jednak upadałem raz za razem, a upadki były naprawdę bolesne. Przekonałem się natomiast, że jeśli nie będę bał się upadku, tylko będę konsekwentnie i szybko po tym upadku wstawał i szukał równowagi, to się w końcu nauczę. To spowodowało, że moja nauka była dużo szybsza niż standardowo. Jaki z tego płynie wniosek? Jeżeli zaczynamy coś od nowa, to nie ma szansy, żebyśmy byli w tym mistrzami – nie ma takiej opcji, żeby była w tym równowaga i swoboda – będziemy upadać. Co jest tym upadkiem w biznesie? Odmowa klienta, niezrealizowanie założonych celów itd. Takich drobnych upadków możemy mieć bardzo dużo. Ważne jest to, abyśmy się szybko podnieśli i szybko zaczęli działać dalej – nie celebrowali tego upadku, nie opowiadali innym, nie dmuchali na kolanka, tylko po prostu szybko wstawali na nogi i dalej realizowali swój zamierzony cel. Nie ma sensu się rozczulać nad sobą – wstajemy i ciśniemy dalej. Wyrzucamy z głowy myśli: „Ojej, co będzie, jak upadnę?”, „Co będzie, jak mi klient odmówi?” – na pewno odmówi! Ale nauczysz się, z czego to może wynikać i co następnym razem możesz zrobić lepiej, słuchając swoich mentorów, nauczycieli czy przyjaciół. Wszystko, każdy upadek i każde podniesienie jest po to, żeby nas doprowadzić do docelowego efektu. Gdy widzimy ludzi, którzy z dużą prędkością, płynnie, pięknie jadą i sprawia im to ogromną przyjemność, to też mamy na to ochotę. To tak samo jak spoglądamy na przedsiębiorców, którzy odnoszą sukces i wszystko im tak łatwo przychodzi.Ale oni na początku też kilka, kilkanaście razy na początku upadli. Jednak się nie poddali. I być może właśnie to ich odróżnia od tych ludzi, którzy albo się bardzo długo uczą, albo bardzo długo dochodzą do swego celu – oni po prostu po każdym upadku szybko się podnosili i szli dalej do przodu, znowu upadali, podnosili się i szli do przodu. 3. Zabezpiecz się możliwie jak najlepiej Pewnie gdybym miał nakolanniki czy inne ochraniacze, to pewnie byłoby mi łatwiej uczyć się jeździć na snowboardzie. Jeśli więc masz możliwość zabezpieczyć się, to warto to zrobić. Nie chodzi o to, żeby głupio ryzykować, bo są też ludzie, którzy stają na stoku i nie mają zielonego pojęcia o technice, a potem kaleczą innych i siebie. To nie o to chodzi. Chodzi o podejmowanie ryzyka zrobienia czegoś nowego, natomiast nie przeginanie, by kogoś nie skrzywdzić. Ja już wiem, że jak pojadę na następny sezon, to wezmę swoje spodnie motocyklowe, które mają nakolanniki, ochraniacze na biodra i tyłek. Służą w końcu do tego, że jak upadnie się na asfalt, to żeby się nie pokaleczyć – co dopiero na śniegu. Wiem, że gdybym się lepiej przygotował, mając odpowiednie ubranie, to nie byłbym tak poobijany. Po co mi teraz te siniaki?   Z drugiej jednak strony warto działać w myśl zasady: „Lepiej z błędem zacząć, niż perfekcyjnie zwlekać”. Mogłem przełożyć naukę jazdy na snowboardzie na kolejne sezony, bo przecież jeszcze nie mam perfekcyjnego sprzętu, więc nie mogę zacząć… Bzdura! Zawsze jesteśmy w dobrym miejscu, aby zacząć. Dopiero po tych… Czytaj dalej Padłeś? Powstań!

Co jak nie masz tego, czego szuka klient

Co jak nie masz tego, czego szuka klient? Czy wiesz, po co jest właściwie sprzedaż? Sprzedaż jest dla mnie formą odkrycia przede wszystkim ludzkich motywacji – tego co sprawia, że klienci kupują. Motywacje mogą być pozytywne (chcę to mieć) oraz negatywne (nie chcę mieć problemów przez tego brak). Po co odkrywać motywacje klienta? Aby zaspokoić potrzeby swoimi usługami i produktami.   Jeśli sprzedawca chciałby manipulować klientem, to tak naprawdę nie interesowałoby go, co chciałby mieć klient. Mógłby tak zakręcić, by uwierzył, że jest to mu naprawdę potrzebne – byleby sprzedać. To nie jest dobra droga. W prawdziwej sprzedaży niezbędna jest właściwa diagnoza potrzeb.   Co jednak wtedy, kiedy handlowiec widzi, że nie spełni potrzeb klienta?  Zawsze może poprosić rekomendacje, zwłaszcza jeśli dobrze zna klienta:   – Widzę, że masz oczekiwania, których spełnić nie mogę, ponieważ tego typu usługami/produktami nie dysponuję. Obiecuję, że pomyślę, kto mógłby to dla Ciebie dostarczyć, natomiast chciałbym Cię o coś prosić.  Ja będę myślał, jak można zaspokoić Twoje potrzeby, a Ty –  jak myślisz, kto z Twoich znajomych mógłby potrzebować takiej usługi/produktu, jaki posiadam?   Może mieć kogoś na myśli, lub powiedzieć coś w stylu:   – Nie wiem, mi się to nie przydało.   – To prawda, ale czy masz takich znajomych, którym mogłoby się przydać, aby… (konkretna informacja, jaka byłaby korzyść) …?   To też nie znaczy, że od razu mam dostać rekomendacje – to bardzo ważny aspekt psychologiczny. – nie wciskam na siłę.   Nie mówię:   – Na pewno będzie pasowało, tu dopasujemy, tu się dognie, tam podeprze – będzie super.   Lepiej jest powiedzieć:   – Po naszej rozmowie dochodzę do wniosku, że nasze produkty/usługi nie są dla Ciebie. Ja pomyślę, kto może Ci dostarczyć tego, czego szukasz, bo my się specjalizujemy w trochę innych obszarach. Mam pytanie, czy ktoś mógłby mieć potrzeby trochę inne niż Twoje, do których nasze produkty, by pasowały?   Wtedy widzisz, że nie wciskam i tym chętniej rekomendujesz mi swoich znajomych. Dlaczego? Bo ja też nie będę wciskał im. Ty się dobrze czujesz, bo niczego nie narzucam, więc możesz mnie polecać dalej z czystym sumieniem. Historia z życia wzięta Ostatnio przybył do mnie klient, który stwierdził, że potrzebuje szkolenia z mentoringu.   Odpowiedziałem:   – Nie planuję robić takiego w najbliższym czasie.   Mogłem go naciągnąć na inne szkolenie np. Kurs Neuropsychologii, Akademię Lidera itp. Uznałem jednak, że nie – powiem otwarcie, jak jest. Klient doszedł do wniosku, że tak bardzo mu zależy na kursie u mnie, że stworzy grupę, by tylko szkolenie się odbyło. Zobaczymy, co będzie, piłka jest po jego stronie. Pewnie jakiś czas temu bym się zgodził, a potem stawał na uszach, by zebrać jeszcze 19 uczestników. Teraz wiem, że to nie tędy droga. A może jednak kupi Pan coś innego… Niektórych handlowców uczy się, by za wszelką cenę znajdowali dla klienta jakiś zamiennik, który w miarę spełni jego oczekiwania – żeby się sprzedało cokolwiek. Ja wychodzę z założenia, że lepiej powiedzieć po prostu:   – Nie, nie mam tego, czego szukasz…   Ale podpowiedzieć, gdzie klient może to znaleźć. Zobacz, jak ogromne wtedy buduję zaufanie. Jeżeli w przyszłości ten klient będzie potrzebował czegoś, co ja mam w mojej propozycji, to on się najprawdopodobniej do mnie zwróci jako pierwszy.   Wiem, że to się w głowie wielu dyrektorom sprzedaży i handlowcom nie mieści. Myślą, że jak już mają klienta, to trzeba go docisnąć do ściany i wcisnąć koniecznie jakiś produkt. Ja nie wychodzę z tego założenia, choć oczywiście pokazuję alternatywy, np.:   – Wie Pan co, nie prowadzimy kursów z mentoringu, być może będzie kurs coachingu. Jak ustalimy datę, to Pana poinformujemy.   Nie mogę jednak specjalnie pod jednego klienta tworzyć całego kursu.   W innym przypadku może być tak, że ktoś chce kupić telewizor 55 cali, a takich w sklepie nie mają. Posiadają jednak 49 cali i mogą to śmiało zaproponować. Może być tak, że klient powie:   – Panie, ja chcę 50 cali, bo mi pasuje do wnęki, którą mam nad kominkiem.   Wtedy dobrze, by mu na siłę nie wciskano czegoś innego, bo widać, że klienta ma sprecyzowaną potrzebę i jak jej nie spełni, to będzie niezadowolony. Opinia jest ważna Jeżeli widzę, że coś, co ja mam, nie spełnia oczekiwań mojego klienta, nie będzie dla niego w porządku, to ja wolę tego nie sprzedać, ponieważ jeśli będzie niezadowolony, to prawdopodobnie wystawi negatywną opinię. Taka opinia potrafi krążyć w Internecie wiele lat i jak za jakiś czas ktoś będzie szukał moich referencji i ją zobaczy, może pomyśleć, że lepiej jednak nie korzystać… Dzisiaj, jeżeli ktoś się zdecyduje, to z dużym prawdopodobieństwem prześledzi co się da: Internet, zapyta znajomych – pozna też, jakim jesteś człowiekiem. Ludzie powinni to zrozumieć. Dlaczego też sprzedaż jest ważna i dotyczy absolutnie każdej dziedziny – od sprzedaży produktu aż po sprzedaż czasu. Jeżeli ktoś poszukuje pracy, to zanim zostanie zatrudniony, może być dokładnie sprawdzony przez swego pracodawcę – Google, Facebook, telefon do poprzednich przełożonych – w samym Internecie pozostawionych jest tak duża ilość śladów, że nie trzeba być specjalistą, by odszukać danego człowieka. A wizerunek tam można mieć albo dobry, albo zły. To jest mega istotne. I co z tego, że widzimy, że taka osoba dysponuje danym produktem, skoro widzimy, że ma takie zdjęcia, w takich miejscach i z takimi ludźmi, że raczej to nie buduje w naszej głowie dobrego wyobrażenia o tym człowieku… Nie, my tego nie robimy Niektórzy sprzedawcy, gdy brak jest konkretnego produktu, mówią tylko w ten sposób, a dalej jest cisza…. Tak jest najłatwiej, ale jest też bez sensu, bo to koniec sprzedaży. Zawsze mogą mieć partnera biznesowego do polecenia, a nawet konkurencję, która może wykonać to, czego potrzebuje klient. Po co? Aby zdobyć jego zaufanie. Nie zostawiam go samego z problemem.   Miałem taką sytuację, że w pewnej firmie czegoś nie mieli i sami w Internecie znaleźli i podesłali do mnie link, gdzie mogę to kupić. To było dla mnie rewelacyjne. Powiedzieli:   – Wie Pan co, my tego nie mamy. Da Pan jednak swojego maila, zobaczymy, co da się zrobić.… Czytaj dalej Co jak nie masz tego, czego szuka klient

6 porad jak być dobrym Networkerem

6 porad jak być dobrym Networkerem Networking jest w dzisiejszych czasach umiejętnością niezbędną – to dzięki niemu poznajemy nowych partnerów biznesowych, którzy mogą wesprzeć rozwój firmy i pozyskiwanie nowych klientów, a także jest sposobem na znalezienie osób, które staną się istotne w naszym życiu prywatnym. A skoro jest to umiejętność, to można się jej nauczyć. Jak to jednak zrobić? Jak być skutecznym networkerem? 1. Miej cel Jeżeli chcemy być efektywnym networkerem i chcemy budować relacje z innymi oraz nawiązywać nowe kontakty, to numerem jeden jest to, żebyśmy mieli cel. Jeżeli błąkamy się bez celu, spotykamy ludzi, nie wiemy na czym nam zależy i o co nam chodzi, nie mamy pojęcia, z jakiej perspektywy chcemy się przedstawić, czy o co chcemy ludzi poprosić, to jest to bezsensowne podejście. W ten sposób nigdy nie będziemy zapamiętani. Najważniejszy jest cel, cel i jeszcze raz CEL. 2. Określ, kogo chcesz poznać Nie rzucajmy się poznać wszystkich w jednym momencie i nie rozsiewajmy wszędzie wizytówek, bo to jest największa głupota – ani nie zapamiętamy tylu osób, ani oni nas. Nie warto też zbierać wizytówek od wszystkich ludzi. Ważniejsze jest to, żeby precyzyjnie wybrać sobie osobę, z którą chcielibyśmy nawiązać relacje, podejść do niej i zacząć z nią rozmawiać. Jeżeli okaże się, że w pewnym stopniu źle wycelowaliśmy, to warto zmienić rozmówcę. Ważne, by zapamiętać, że networking to nie jest szalone bieganie po eventach i zbieranie wizytówek od wszystkich uczestników, albo rozkładanie swoich wizytówek czy ulotek. Co w końcu zrobimy z zebranymi wizytówkami, których nieraz może być ponad 100? 3. Zadbaj o pierwsze wrażenie Bardzo ważne są szczegóły. To, jaki mamy kontakt wzrokowy, jak się uśmiechamy, jak podajemy dłoń – warto o takie rzeczy zadbać. Możesz sobie wyobrazić, Drogi Czytelniku, że ktoś do Ciebie podchodzi, mówi cicho i niewyraźnie, patrzy w podłogę i podaje rękę jak tzw. zimną rybę. Nie wyrobisz sobie o tej osobie dobrej opinii, ponieważ pierwsze wrażenie będzie kiepskie. Wszelkie zasady mówią: pierwszego wrażenia nie zrobimy po raz drugi, dlatego wykorzystajmy to możliwie jak najlepiej.   Jeżeli już ustaliliśmy sobie cel, wybraliśmy kogoś, do kogo chcemy podejść i zadbaliśmy o te szczegóły (a warto to potrenować) – to jesteśmy na najlepszej drodze do poznania drugiego człowieka. Pamiętaj – wszystko się liczy i wszystko ma znaczenie – kontakt wzrokowy, uścisk dłoni, tembr głosu, ubiór itp. 4. Znajdź wspólny grunt Nawiąż relację, szukając elementów, które Was łączą. W końcu najprawdopodobniej jesteście na jednym szkoleniu czy evencie, stoicie w kolejce do tego samego bufetu… Pierwsze pytanie, pierwszy kontakt, powinien wyglądać w ten sposób, że szukamy elementów wspólnych, np.: „Cześć, widziałem, że jesteś na tym szkoleniu od samego początku, tak jak ja – co Ci się najbardziej podoba?”, „Jesteś pierwszy raz?”, „Znasz prowadzącego?”, „Często bywasz na Balu Biznesu?”, „Ja jestem po raz kolejny, a Ty?” – szukamy czegoś wspólnego, o czym moglibyśmy porozmawiać. Z tego wyłoni się informacja, czy warto z tą osobą dalej rozmawiać. Jeżeli jest otwarta, przyjemnie się z nią prowadzi rozmowę, to spokojnie można ją kontynuować, zadając kolejne pytania: „A czym się zajmujesz?”, „Co robisz?”, „Jak tu trafiłeś? Kto Cię zaprosił?” – w zależności do sytuacji. 5. Włącz ciekawość Jak ktoś nam odpowie, to możemy dać krótką informację o sobie, ale nie za długą. To, co jest ważne w networkingu, to żebyśmy uzyskali jak najwięcej informacji – czyli warto włączyć w sobie ciekawość drugiego człowieka, szczere zainteresowanie jego osobą. Ważne, by to była ciekawość, nie ciekawskość, zadawane pytania powinny być z wyczuciem. 6. Podtrzymaj kontakt – masz tylko 24 h W ciągu 24 godzin od ostatniego spotkania nawiąż kontakt, napisz maila, a najlepiej zadzwoń: „Cześć, poznaliśmy się na spotkaniu…., fajnie byłoby ten kontakt kontynuować. Co sądzisz o tym, abyśmy w najbliższy czwartek napili się kawy w restauracji….?”.   Jest to bardzo ważne, bo tylko wtedy jest szansa na skorzystanie z tej relacji i z tego kontaktu. Wszelkie badania mówią, że im później się odezwiemy, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że jesteśmy zapamiętani. Najlepiej więc bezpośrednio po spotkaniu lub max. m ciągu 24 godzin umówić się z tą osobą. W ten sposób klamra zostaje domknięta. Podsumowując porady dotyczące networkingu Nie ma sensu spotykać wszystkich na jednym wydarzeniu i zbierać lub rozrzucać wizytówki, trzeba mieć swój cel, być pewnym siebie w pierwszym kontakcie i ciekawym rozmówcy. Jeżeli mamy te 2-3 wizytówki, to mamy szansę z tymi ludźmi umówić się (w ciągu 24 h) i być może w przyszłości będzie z tego coś więcej, bo te relacje będą się zacieśniały. Trzymajcie się zdrowo, Lechosław Chalecki

Sprawdź czy jesteś sprzedawcą

Sprawdź czy jesteś sprzedawcą Czy jesteś sprzedawcą? Jak myślisz, ile procent ludzi na świecie jest sprzedawcą?   100% – każdy z nas zajmuje się sprzedażą.   Nie chodzi mi tylko o to, że żyjemy bezpośrednio ze sprzedaży np. handlując samochodami, garnkami czy czymkolwiek innym, tylko o to, że tak naprawdę sprzedajemy swój czas pracodawcy. Kwestia tylko za ile go sprzedamy. Sprzedajemy swoje pomysły i jeśli robimy to dobrze, to np. żona zgodzi się spędzić weekend tak, jak my chcemy. Budujemy też relacje z innymi ludźmi – to taka sprzedaż nie-sprzedażowa, bo przekonujemy kogoś, wpływamy na ludzi, pokazujemy nasz punkt widzenia. Z tej perspektywy patrząc, każdy z nas jest sprzedawcą.   Wyższe umiejętności sprzedażowe nie wpływają jedynie na zysk w formie pieniężnej, np. zarobiłem 1000 zł i już. Ten zysk polega na tym, że jeżeli jestem w stanie przekonać kogoś do swojego punktu widzenia, to z dużo większym prawdopodobieństwem życie będzie wyglądało tak, jak ja chciałbym, aby wyglądało. Czyli np.: potrafię przekonać żonę do spędzenia weekendu po mojemu, potrafię przekonać syna, by się uczył przed maturą, potrafię przekazać informację swojej teściowej, by mnie zrozumiała i dała nam trochę więcej swobody i przestrzeni… Ten zysk jest olbrzymi, oczywiście nie liczony tylko złotówkami, ale czymś, co jest moim zdaniem dużo ważniejsze niż kasa. W związku z tym umiejętności sprzedażowe tak naprawdę potrzebne są wszystkim po to, aby po prostu żyło się lepiej. Jak lepiej sprzedawać? Przede wszystkim należy zrozumieć, jak bardzo zmienił się rynek sprzedażowy. Kiedyś to sprzedawca miał monopol na wiedzę – wiedział wszystko na temat swojego produktu i produktów konkurencji. Klient, który przychodził nie wiedział nic, albo wiedział bardzo mało, ponieważ nie było powszechnego dostępu do informacji. Teraz, jak klient przychodzi, to wie wszystko – łącznie z ceną zakupu, prowizją, jakie produkty są u konkurencji, zna wszelkie dane techniczne. W związku tym w dzisiejszych czasach nie ma już tak dużej nierówności, jeśli chodzi o informacje. Bardzo często jest tak, że jeżeli chodzi o konkretny produkt, to klient, który pojawia się w sklepie, ma więcej informacji na temat danego produktu niż sam handlowiec. Co to daje? To nam daje taką informację, że powinniśmy przede wszystkim bardzo mocno postawić na relacje i zadbać o swoje zaplecze informacyjne, czyli to, jak jesteśmy postrzegani w Internecie. Sprzedaż nie jest tylko i wyłącznie face-to-face, ważna jest cała otoczka i trzeba zrozumieć: o jakie aspekty powinniśmy zadbać, co powinniśmy pokazywać chociażby w mediach społecznościowych a czego nie.   Czasami jest tak, że sprzedawca uważa się za bardzo dobrego, ma bardzo dużo wiedzy, ale nie zadbał o inne szczegóły, które mogą spowodować, że nie sprzeda. Klient dzisiaj z nim rozmawia i stwierdza: „To ciekawe, muszę to przemyśleć”. To myślenie polega na tym, że klient wraca do domu, odpala komputer, porównuje wszystkie możliwe opcje, warunki, cenę i jeżeli będzie tam coś, co nie zgadza się z tym, co przedstawił szanowny sprzedawca, to może już do niego nie wrócić, bo kupi w zupełnie innym miejscu.   Z tego powodu dzisiaj umiejętności sprzedażowe są jeszcze ważniejsze niż kiedyś. Dziś ważniejsze jest „KTO”, a nie „CO”. Aspekt relacyjny jest dużo ważniejszy niż otoczka multimedialna. Informacja dzisiaj nie jest górą w sprzedaży. Cena również nie. Teraz istotne jest zupełnie coś innego – zrozumienie potrzeb klienta, pokazanie wartości, wyłuskanie najważniejszego, pokazanie tego, czego nie można sprawdzić w Internecie czy zapisać w tabelkach – to jest niezwykle istotne i tego trzeba się uczyć. Przede wszystkim warto jednak pamiętać, że klient kupi najczęściej tam, gdzie się lepiej czuje. Czym się różni sprzedaż od manipulacji? Manipulacja sama w sobie różni się od manipulacji, więc i sprzedaż manipulacją być nie musi. Z reguły manipulacja kojarzy się ludziom z wciskaniem czegoś niewartościowego za wielkie pieniądze – to jest zła manipulacja. Taka manipulacja z reguły ma na celu, aby osoba manipulująca odniosła korzyści, a ktoś inny poniósł stratę. Manipulacja w swej istocie wcale nie musi taka być – może być pozytywna. Przyjęło się, aby się nie mieszało, że zła manipulacja nazywana jest manipulacją, a manipulacja dobra – perswazją.    Zresztą sama manipulacja nie musi być też negatywnie kojarzona, bo jeżeli ja się uśmiecham do mojej żony, jestem dla niej miły, otwieram drzwi, puszczam przodem, to w pewnym stopniu nią manipuluję. Chcę być dla niej miły, buduję swój wizerunek po to, żeby łaskawiej spojrzała na mnie, gdy będę miał do niej własną prośbę. W tym wypadku ta manipulacja nie miała na celu, żeby moja żona poniosła stratę, ale żebym ja pokazał siebie w lepszym świetle. Wciąż jednak jestem prawdziwym sobą, nie okłamuję, nie przebieram się, nie udaję kogoś, kim nie jestem.   To powoduje, że w momencie kiedy handlowiec rozmawia z klientem, jest dużo lepsza atmosfera, jest luz. To też jest manipulacja, ale nie ma ona na celu wciśnięcia czegoś, co dla klienta jest niepotrzebne za duże pieniądze. W naszej kulturze manipulacja z reguły  kojarzy się z czymś negatywnym, z tymi handlowcami, którzy zbierają tłum emerytów, opowiadają różne rzeczy, np.: „Bez tej pościeli Pani nie będzie mogła żyć. Jak Pani teraz podpisze, to będzie cudownie, a z Pani emerytury będzie potrącana tylko pewna kwota, ale w porównaniu do korzyści, to jest po prostu nic”. To jest oczywiście ułamek tego, co tam nie jest w porządku. De facto w takich firmach jest marża kilka tysięcy procent – to jest jawne wciskanie, podbijanie emocji i przedstawianie takich informacji, żeby ludzi wkręcić. Ważne elementy sprzedaży Dzisiaj ważna jest otwartość. Kiedyś utrzymywano w tajemnicy, jaka jest prowizja czy szczegóły techniczne. Dziś często się tego nie ukrywa, a wręcz pokazuje. Dlaczego? Bo jak tego nie zrobisz, to klient pójdzie sprawdzić w Internecie. Jeśli Ty mu pokażesz, że masz na tym określoną prowizję, a robisz tak wiele rzeczy, to łatwiej zrozumie, że jest to Twoja praca, która będzie dla niego wsparciem. Trzymajcie się zdrowo, Lechosław Chalecki

Dwie drogi zdobycia bogactwa

Dwie drogi zdobycia bogactwa Istnieją dwie drogi dojścia do fortuny: wygranie lub zdobycie. Jest jednak tylko jeden sposób na to, by to bogactwo zachować – posiadanie mentalności człowieka bogatego. Przedstawię Ci dziś dwie drogi dojścia do bogactwa, które pokazują jak wiele zależy, od tego jacy jesteśmy – a nie co posiadamy – by zgromadzić wymarzone pieniądze i już je zatrzymać. Historia fortuny wygranej: Rok 2002. Miejsce: Wielka Brytania. Michael Carroll, 19-letni pracownik oczyszczania miasta, ledwo wiąże koniec z końcem i marzy o wielkim bogactwie. Niespodziewanie marzenie się spełnia. Michael wygrywa na loterii rekordową sumę blisko 10 milionów funtów! Szczęście nie zna granic. Młody człowiek zaczyna robić wszystko, o czym do tej pory tylko śnił: kupuje złoto, luksusowe auta i urządza niewiarygodnie drogie imprezy zakrapiane narkotykami i szampanem. Nie myśli jednak tylko o sobie, bo ok. 4 mln funtów rozdaje swoim bliskim i żyje im się iście po królewsku. Sielanka trwa 10 lat. Nagle pieniądze się kończą. Michael popada w tak wielkie problemy finansowe, że musi sypiać pod gołym niebem. Dodatkowo opuszcza go żona, a krewni o nim zapominają. Spędza tez kilka miesięcy w więzieniu, a po wyjściu na wolność ponownie szuka pracy jako śmieciarz. Historia fortuny zdobytej: Donald Trump to przedsiębiorca, miliarder i oczywiście poprzednia prezydent USA. Swoją przygodę z nieruchomościami rozpoczyna jeszcze w college’u dzięki swojemu ojcu. To dzięki jego pomocy i kredytom, zdobywa fortunę na renowacji i budowie obiektów usługowych począwszy od hotelu Grand Hyatt na Manhattanie w 1978 roku. W związku z tym przez większą część swojego życia mieszka w luksusie i inwestuje mądrze. Raz się jednak przelicza. W 1991 roku Donald ma problem ze spłatą pożyczki bankowej na trzecie kasyno w Atlantic City, a jego majątek zostaje zajęty przez wierzycieli. Dług obejmuje 900 mln dolarów środków prywatnych i 1,3 mld dolarów funduszy firmowych. Podobne bankructwo nie zdarza mu się tylko raz, ale aż cztery razy! Za każdym razem traci majątek, po czym odzyskuje jeszcze większy. Historię, jak uratował spółkę Trump Hotels&Casino Resorts, opisuje dokładnie w swej książce „The Art of the Comeback”. Co pokazują te dwie historie? Istnieją tylko dwa rodzaje ludzi: mentalnie bogatych i mentalnie biednych. Jeden przeważnie zyskuje, a drugi traci. Nawet jeśli obu z nich udaje się dojść do wielkiego bogactwa, po upływie pewnego czasu obaj są jednak w tym samym miejscu. To dowód na to, że pieniędzy nie należy szukać na zewnątrz, a w swojej głowie, w swoim sercu i w swojej mentalności. Świadomość finansowa zależy od tego, jakie mamy przekonania w stosunku do pieniędzy oraz jakie przekonania wynieśliśmy z domu. Trzymajcie się zdrowo, Lechosław Chalecki

Czego nauczyły nas szczury

Czego nauczyły nas szczury? Początek lat 90. XX wieku. Jedna z sal laboratoryjnych w Massachusetts Institute of Technology. Na środku pokoju ustawiono prowizoryczny labirynt w kształcie litery T, z którego były dwa wyjścia: w lewo, – gdzie umieszczono kawałek czekolady, oraz w prawo – gdzie nic nie położono. Naukowcy wprowadzili do konstrukcji szczura, odgrodzonego barierą od dalszej części labiryntu, a w którego mózgu umieszczono czujnik aktywności neuronów. Poczekano aż szczur się uspokoi i rozpoczęto eksperyment. Za każdym razem, gdy bariera się otwierała, rozlegało się niewielkie kliknięcie.   Na początku szczur był zdezorientowany, a aktywność jego mózgu wzrosła. Po jakimś czasie zorientował się, że go wypuszczono, wychodził i badał nieznany teren. Mózg pracował na bardzo wysokich obrotach. Gdy poczuł zapach czekolady, aktywność wzrosła jeszcze bardziej. Szczur najpierw poszedł w prawy korytarz, oddalając się od czekolady, następnie zawrócił w lewy i dorwał się znalezionej łakoci. Czujnik w mózgu również pokazał wysokie pobudzenie.   Tak było kilka razy, na kilku szczurach. Czy na tym skończył się eksperyment? Nie. Po jakimś czasie, proces się przyspieszył – szczur słyszał kliknięcie, szybko wychodził, ignorował całe otoczenie i od razu zmierzał w kierunku upragnionej czekolady.   Co się działo z mózgiem?   Z badań wynikło, że był mocno pobudzony tylko w dwóch przypadkach – kliknięcia i jedzenia czekolady, a w pozostałych czynnościach jego aktywność była wyjątkowo niska. Cykl się skrócił. Szczur wiedział, że po dźwięku kliknięcia, bariera się otworzy, a na końcu tunelu znajdzie czekoladę. Nie było potrzeby, by jego mózg nieustannie analizował wszystkie czynności i niepotrzebnie zużywał na to energię. Z tego powodu ograniczyła się jego aktywność, tworząc wzorzec, według którego działał szczur.   Innymi słowy szczur przyzwyczaił się do obecnej sytuacji i działał rutynowo.   Naukowcy nazwali ten proces pętla nawyku: Jakie z tego wnioski? Jak tworzy się nawyk? Okazało się, że dotyczy on wszystkich organizmów żywych – w tym ludzi. Najpierw pojawia się coś, co aktywuje dany proces (wskazówka), po nim następuję rutynowa aktywność (zwyczaj), której mózg już nie analizuje, ponieważ odbywa się według wyuczonego wzorca. Na koniec następuje zaspokojenie (nagroda), która zamyka proces i sprawia, że chce się go dalej kontynuować.   U ludzi poszczególne części procesu to np:   wskazówka – bodziec wyzwalający (wpływ znajomych, określone uczucie, zdarzenie, dźwięk budzika); zwyczaj – aktywność, która może być pozytywna (bieganie, uśmiech) lub negatywna (podjadanie, palenie papierosów); nagroda – coś dającego satysfakcję (uczucie sytości, wyrzut endorfin w mózgu, wdzięczność w oczach innych itp.   Dobrym przykładem jest tu osoba, która codziennie rano po usłyszeniu budzika (wskazówka), wstaje , zakłada buty i idzie biegać (zwyczaj), ponieważ uwielbia uczucie jednoczesnego zmęczenia i szczęścia, gdy w ciele zaczynają krążyć endorfiny (nagroda).   W ten sposób wykształca się trwały nawyk, który w niezmiennych warunkach jest w stanie przetrwać… na zawsze. Jeśli jest to nawyk pozytywny – nie ma problemu, niech trwa i rośnie w siłę ????Jeśli jest to jednak nawyk negatywny – często bardzo ciężko jest go zmienić, zwłaszcza przy silnych uzależnieniach. Nie jest to jednak niemożliwe i powiem o tym w kolejnych wpisach.   Zachęcam też do zapoznania się z pozycją „Siła nawyku” Charlesa Duhigg’a – jest to jedno ze źródeł, które wykorzystuję, a które tłumaczy od strony naukowej proces powstawania nawyków. Trzymajcie się zdrowo, Lechosław Chalecki

Jak zostać Ekspertem

Jak zostać Ekspertem? Według Wikipedii ekspert to: „specjalista w danej dziedzinie, osoba o teoretycznej i praktycznej znajomości danego tematu”. Ekspert niewątpliwie wzbudza zaufanie, jest autorytetem dla innych i potrafi precyzyjnie dostosować dane rozwiązanie do potrzeb drugiej osoby. Wielu ludzi zadaje sobie pytanie, jak zostać ekspertem, by być uznanym za specjalistę w swojej branży. Według mnie, aby było to możliwe, powinno być spełnionych kilka warunków 1.Nie robić tego, co nie buduje ekspertyzy To trzeba sobie uwiadomić na początku. Co prawda my, Polacy, jesteśmy trochę multitasking – potrafimy wszystko. Polski przedsiębiorca budowlany jest elektrykiem, malarzem, tynkarzem, murarzem, hydraulikiem i jeszcze dekoratorem wnętrz. Po prostu potrafi zrobić wszystko. W tej chwili, przy tak dużej mnogości różnych rozwiązań, nie da się już być specjalistą od wszystkiego. Należy zrozumieć, z czego zrezygnować. Dopiero jak uczynimy ten krok, mamy szansę stać się specjalistą, ponieważ w innym wypadku zbyt mocno się rozpraszamy. A w ten sposób tracimy czas. Każdy z nas ma go tyle samo, jeśli ktoś w ciągu dnia poświęca czas na bardzo różne zajęcia, czasami skrajnie odmienne od siebie, to taka osoba ma bardzo małą szansę, aby stała się specjalistą (chyba, że od robienia wielu rzeczy jednocześnie). Zwróć uwagę, co się dzieje z zawodem informatyka. Kiedyś było on kojarzony ze wszystkimi sprawami dotyczącymi komputerów. Teraz wszystko się podzieliło, są osoby odpowiedzialne za sprzęt, za architekturę sieci, programiści, twórcy aplikacji, web designerzy… Idziesz do informatyka z zepsutym komputerem, a on mówi, że jest programistą i się tym nie zajmuje. Pewnie w przyszłości dojdzie do jeszcze większej specjalizacji. Czy skupienie na jednej rzeczy nie oznacza utraty czegoś ważnego? Nie ma na świecie tak, że możemy nieustannie zyskiwać, a nic w zamian nie tracić. Tak samo jest ze specjalistami. Nie robią wszystkiego, ale w zamian są dobrze wynagradzani, rozpoznawalni i dostają najlepsze zlecenia. Inni ludzie liczą się z ich opinią. Robienie wszystkiego, niestety nie sprawi, że ktoś będzie specjalistą. To jest kwestia wyboru. Myślę, że gdyby większość ludzi sobie uświadomiła, co właściwie w życiu chcą robić i w co inwestować czas i pieniądze, byłoby im dużo łatwiej. Przykłady prawdziwych ekspertów Jest wielu Polaków, którzy stali się ekspertami w swojej branży, bo się na tym skoncentrowali. Jednym z nich jest Zbigniew Lew-Starowicz – najbardziej znany w Polsce seksuolog. Gdyby zajmował się wszystkim: coachingiem, psychologią, doradztwem, chirurgią – to najprawdopodobniej nie byłby uznany za specjalistę i nie występowałby w programach telewizyjnych, nie cytowano by go w czasopismach. Nie poszedł szeroko, tylko wytrwale w jednym kierunku. W innych dziedzinach ekspertami są np. Paweł Danielewski (marketing internetowy) czy Darek Puzyrkiewicz (copywriting). Ci są godni naśladowania, bo zbudowali swoją ekspertyzę.   Z drugiej strony jest cała masa trenerów biznesu, którzy robią wszystko, cokolwiek klient chce – od obsługi klienta po naukę Excela. I to niestety powoduje, że są marni w tym, co robią. 2.Robić to, co zbliża nas do bycia ekspertem Jak już podejmiemy decyzję, czego nie będziemy robić, czas wybrać swój kierunek. Należałoby się skupić na tym, co najbardziej nam odpowiada, co najbardziej nas kręci, co jest naszym naturalnym flow i co uznamy za nasze powołanie. Właśnie temu należałoby poświęcić jak najwięcej uwagi i każdego dnia w tej dziedzinie się konsekwentnie dokształcać. Jak wybrać dziedzinę ekspertyzy? Jeśli jakaś osoba miałaby problem z wyborem swojej drogi, to po pierwsze warto przeanalizować swoją historię – w czym czuje się najlepiej? Informatyk może się zastanowić, czy preferuje tworzyć aplikacje, czy tworzyć strony internetowe. Jeśli dojdzie do wniosku, że i jedno, i drugie jest odbierane przez niego dokładnie tak samo, to niech zada sobie pytanie – co będzie dla niego przyjemniejsze w przyszłości? Albo co pomoże szybciej zrealizować cel? Jeżeli dla niego celem jest zbudowanie wolności finansowej, to może przeanalizować, która z tych umiejętności jest bardziej potrzebna i lepiej opłacana na rynku. Jest sporo zmiennych, po prostu trzeba je rozpatrzyć. Jeżeli patrząc w przeszłość nie znajdziemy odpowiedzi, to trzeba patrzeć w przyszłość.   Następnie warto postawić sobie granicę np. rok, trzy, pięć lat i zająć się tylko tę dziedziną. Stać się w niej ekspertem. Po tym czasie sprawdzić, czy wybór był dobry. Jeżeli ktoś zmieni zdanie, to jest wystarczająco dobrym specjalistą, że mógłby ewentualnie rozwijać coś innego. Może też dojść do wniosku, że rzeczywiście jest na tak wysokim poziomie, że to mu wystarczy i zostaje przy tej dziedzinie.   Warto też by zadał sobie pytanie, co przeszkadza mu w staniu się ekspertem. Co niepotrzebnie zabiera czas? Dobrze jest to znaleźć, wykluczyć i konsekwentnie trzymać się jednej dziedziny aż do osiągnięcia wybranego efektu w określonym czasie. Można też zadawać sobie pytanie: Czy to, co robię teraz, przybliża mnie do realizacji mojego celu? 3. Zaakceptować, że nie będzie się specjalistą od wszystkiego Jeśli skupiamy się na mocnej stronach, to wszystko co nią nie jest, należałoby zostawić, oddelegować, czy zlecić, by niepotrzebnie nie koncentrować się na tym, czego nam brakuje. To tak jak w związku – jak się ktoś zdecyduje na bycie z kimś przez całe życie, to trzeba pogodzić się z tym, że nie będzie ze wszystkimi innymi. No chyba, że ktoś wybiera drogę rozwiązłości.   Należy więc zaakceptować, że nie wszystko zrobimy sami, czasami potrzebujemy pomocy z zewnątrz. Załóżmy, że zajmujemy się tworzeniem stron internetowych. Możemy być odpowiedzialni za kwestię programistyczną, a sprawę contentu czy grafiki komuś oddać. Oczywiście wymagana jest minimalna wiedza w tym temacie, ale wszystko spiąć razem, ale znowu nie musimy wszystkiego wiedzieć sami.. Inny przykład – ktoś chce być ekspertem hydrauliki opartej na plastikowych komponentach. Rzuca więc wszystko inne, nie wchodzi w rury miedziane czy stalowe. Staje się specjalistą w swoim obszarze i będzie brał wyłącznie takie zlecenia, które będą oparte na tej technologii. On będzie w tym najlepszy – zaoszczędzi czas i wprowadzi ergonomię.   Zwróć uwagę, że jak chcesz np. zrobić dobry tekst marketingowy, to możesz posługiwać się branżowymi książkami, sam wymyślać, pokazać swoje dzieło klientom, testować, popełniać błędy… A wyobraź sobie taką sytuację, że na rynku jest naprawdę dość dużo tego typu ekspertów, więc albo nie musisz się tym wcale zajmować – zlecasz im, albo wynajmujesz kogoś takiego, kto Cię nauczy pisać wystarczająco dobre teksty. A Ty możesz stać… Czytaj dalej Jak zostać Ekspertem

Jak łatwiej podejmować trafne decyzje i zwiększać efektywność swojej firmy

Jak łatwiej podejmować trafne decyzje i zwiększać efektywność swojej firmy? Jako lider na co dzień borykasz się z podejmowaniem różnych decyzji. Czasami pewnie masz wątpliwości, czy są one właściwe i jak wyglądałby Twój biznes, jeśli podejmowałbyś inne decyzje. Z mojego doświadczenia wynika, że znacznie łatwiej będzie Ci dokonać wyboru, gdy spełnisz cztery poniższe kryteria: Zaangażuj swoją społeczność Będąc liderem możesz zaangażować swój zespół, a także swoich klientów do tego, by pomogli Ci podjąć decyzję. Gdy np. zastanawiasz się nad nowym produktem, pokaż go w różnych odsłonach i daj rynkowi zadecydować. Zyskujesz dzięki temu nie tylko szczerą opinię, ale też coś więcej – wcześniej informujesz o swojej inicjatywie, pokazujesz nowość – masz dodatkową promocję. Ja tak zrobiłem z moją książką – zapytałem na Facebooku, jaki podtytuł lepiej będzie pasował do dodruku. Moja społeczność mi podpowiedziała i wiedziałem, jaką podjąć decyzję. Jeżeli i Ty zastanawiasz się, jakiego wyboru chcesz dokonać – odnośnie wystroju biura, nowej usługi, modyfikacji produktu – to spokojnie możesz iść w tym kierunku.Święto Wszystkich Świętych pokazuje nam bardzo wyraźnie – nie ma ludzi niezastąpionych. Te wszystkie osoby, dla których teraz zapalamy znicze – ktoś ich wcześniej czy później zastąpił. Dlaczego o tym mówię? Ponieważ warto pomyśleć o tym, aby przygotować innych ludzi do tego, aby mogli wykonywać nasze zadania. I teraz uwaga – nauczyć w dużo większym stopniu niż my to potrafimy. Bądźmy swoistymi mistrzami, którzy będą przerośnięci przez swoich uczniów. To naprawdę jest dobry sposób myślenia i dobry kierunek, ponieważ gdyby mistrzowi nie przerastali swoich mistrzów, nie byłoby rozwoju cywilizacji, nie doszlibyśmy do etapu powszechnej informacji, jaką mamy w tej chwili. Nie obawiajmy się więc, że przyjdzie ktoś, kto nas zastąpi. Pojawiają się nowe możliwości, nowe zawody, coraz to nowe potrzeby na rynku. Ja osobiście wychodzę z takiego założenia, że wolę być osobą która przygotowała setki, a nawet tysiące ludzi do pewnej pracy, niż być jedną osobą, która jest niezastąpiona. Kochani jesteśmy „zastępowalni” i z całą pewnością ktoś nas wcześniej czy później zastąpi. Aby to zrobił godnie i dobrze, lepiej mieć w to jakiś wkład, przekazując innym swoje kompetencje i wiedzę, ucząc innych ludzi, wprowadzając ich na wyższy poziom. Lepiej z błędem zacząć, niż perfekcyjnie zwlekać To stwierdzenie pomogło mi zbudować mój biznes. Bardzo często jesteśmy przekonani, że aby wprowadzić nowy produkt, musi być on perfekcyjny. Szlifujemy go miesiącami i potem okazuje się, że konkurencja nas wyprzedziła. Świetnym przykładem może być Canon, który miał propozycję wejścia w technologię cyfrową, ale uznał, że jeszcze jest za wcześnie, dopracuje produkt i dopiero później pokaże go rynkowi. Gdyby postąpił inaczej, to najprawdopodobniej byłby teraz liderem, a zamiast tego przepadł, trzymając się technologii analogowej. Jeżeli masz swój produkt gotowy w jakichś 40%, podejmij decyzję, wprowadź go na rynek i zapytaj klientów, czy to odpowiednie rozwiązanie. Oni podpowiedzą Ci też, co można poprawić. Określ swoje wartości Podczas podejmowania decyzji najczęściej mamy problem z brakiem asertywności. Nie możemy zrozumieć, dlaczego coś jest dla nas istotne, albo przyjmujemy wszystko, co niekoniecznie jest dla nas dobre. Dlatego korzystne jest ustalenie systemu wartości (kryteriów), w oparciu o który będzie Ci łatwiej odmawiać i na coś się decydować. Niech zainspiruje Cię przykład mojej klientki, właścicielki piekarni, która zauważyła, że w jej zespole relacje stoją na bardzo niskim poziomie. Okazało się, że dwie osoby psują atmosferę pracy i demobilizują pozostałych pracowników. Podpowiedziałem jej, by odnalazła swoją nadrzędną wartość życiową – stwierdziła, że jest to szacunek do samej siebie. Przemyślała, czy będzie większy, jeśli ich zatrzyma, czy jeśli ich zwolni. Postanowiła im podziękować. Okazało się, że w firmie oczyściła się atmosfera, a cały zespół się mocniej zaangażował. Nie było też problemu ze znalezieniem zastępstwa. Określ wartości firmy Twój zespół również musi podejmować decyzje – jaką propozycję handlową wysłać klientowi, jakich grafik użyć w prezentacji produktów, komu odmówić, a co akceptować. W takiej sytuacji wszyscy powinni być świadomi wartości, jakie są nadrzędne w firmie. W przypadku Szkoły Inspiracji są to: wiarygodność, empatia i logika. W oparciu o te wartości, ja i mój zespół, rozważamy co jest najlepszym wyborem. Zadajemy sobie dzięki temu odpowiednie pytania: „Czy zdjęcie, którego użyję w materiałach promocyjnych, buduje naszą wiarygodność?”. „Czy taki tekst jest empatyczny?”. Ustalenie wartości bardzo mocno ułatwia też zarządzanie zespołem – jeśli ktoś popełni błąd, to nie trzeba mu tego wytykać, wystarczy zapytać – „Czy to było logiczne?”.   Jestem przekonany, że po wprowadzeniu tych podpowiedzi w życie, będzie Ci znacznie łatwiej zarządzać Twoim biznesem. Być może już stosujesz je intuicyjnie, a teraz znając te wskazówki, upewniasz się, że postępujesz właściwie. Życzę Ci, by ta wiedza przełożyła się na poprawę efektywności Twojej firmy. Trzymajcie się zdrowo, Lechosław Chalecki

Nie ma ludzi nie zastąpionych

Nie ma ludzi nie zastąpionych Minął właśnie 1 listopada, dzień w którym odwiedzaliśmy groby i wspominaliśmy naszych bliskich zmarłych. Moim zdaniem listopadowe święto Wszystkich Świętych bardzo silnie skorelowane jest z hasłem, które powtarzam bardzo często: „Nie ma ludzi niezastąpionych, czego dowodem są pełne cmentarze”. Wielu ludzi ulega takiemu złudzeniu, że są niezastąpieni – jeżeli cokolwiek ma być zrobione dobrze, to muszą to zrobić osobiście, muszą się tego dotknąć. Oczywiście w jakimś określonym czasie jest to prawdą, ponieważ jeżeli mamy kompetencje np. jest to sytuacja biznesowa, zatrudniamy nowego pracownika, który nie ma naszych umiejętności, to na ten moment jesteśmy niezastąpieni. Natomiast trzymając się kurczowo tego sposobu myślenia „jestem osobą niezastąpioną, nikt mnie nie może zastąpić”, nie delegujemy ani zadań, ani uprawnień innym ludziom, to nie jest do dobre ani dla nas, ani dla tych osób.   Święto Wszystkich Świętych pokazuje nam bardzo wyraźnie – nie ma ludzi niezastąpionych. Te wszystkie osoby, dla których teraz zapalamy znicze – ktoś ich wcześniej czy później zastąpił.   Dlaczego o tym mówię? Ponieważ warto pomyśleć o tym, aby przygotować innych ludzi do tego, aby mogli wykonywać nasze zadania. I teraz uwaga – nauczyć w dużo większym stopniu niż my to potrafimy. Bądźmy swoistymi mistrzami, którzy będą przerośnięci przez swoich uczniów. To naprawdę jest dobry sposób myślenia i dobry kierunek, ponieważ gdyby mistrzowi nie przerastali swoich mistrzów, nie byłoby rozwoju cywilizacji, nie doszlibyśmy do etapu powszechnej informacji, jaką mamy w tej chwili. Nie obawiajmy się więc, że przyjdzie ktoś, kto nas zastąpi. Pojawiają się nowe możliwości, nowe zawody, coraz to nowe potrzeby na rynku. Ja osobiście wychodzę z takiego założenia, że wolę być osobą która przygotowała setki, a nawet tysiące ludzi do pewnej pracy, niż być jedną osobą, która jest niezastąpiona. Kochani jesteśmy „zastępowalni” i z całą pewnością ktoś nas wcześniej czy później zastąpi. Aby to zrobił godnie i dobrze, lepiej mieć w to jakiś wkład, przekazując innym swoje kompetencje i wiedzę, ucząc innych ludzi, wprowadzając ich na wyższy poziom. Co daje poczucie bycia niezastąpionym? Zdarzają się osoby, które będą w takie podejście wątpić i w duchu myśleć, że i tak nie ma nikogo o takich talentach jak oni. Tak chcą zostać zapamiętani. W takich przypadkach pomaga łańcuch wartości.   Po co chcesz być osobą niezastąpioną? – Bo będę jedyny w swoim rodzaju, oryginalny. Po co chcesz być osobą jedyną w swoich rodzaju? – Bo będę zauważony przez wszystkich. Po co chcesz być osobą zauważoną? – Bo będę dobrze zapamiętany. Po co chcesz być osobą zapamiętaną? Itd.… Taki łańcuch najlepiej ciągnąć do piątej odpowiedzi, wtedy odkrywamy prawdziwy powód.   Wartością dla tej osoby w tym przypadku nie jest to, że chce być osobą niezastąpioną, tylko szuka czegoś innego, co da jej poczucie bycia osobą ważną. Zastanówmy się, jaka wartość wynika z poczucia bycia osobą niezastąpioną? Co to daje? Znajdźmy taką końcową wartość. Z reguły jest to chęć bycia osobą zauważoną, szanowaną, docenianą. Takie wartości na jeszcze większą skalę można osiągnąć, myśląc w kategoriach przygotowywania ludzi do tego, aby mogli tę osobę godnie zastąpić, przekazując im swoją wiedzę oraz umiejętności. Ucząc innych, uczymy siebie No i zasada stara jak świat – jeżeli chcemy się rozwijać, to najwyższym i najbardziej skutecznym sposobem rozwoju i nauki jest uczenie innych ludzi, przekazywanie im swojej wiedzy. Dlaczego jest to skuteczniejsze niż czytanie książek, praktyka, pisanie? Dlatego że pracując z innymi ludźmi, mają oni swoje wątpliwości, swoje konteksty i swoje światy. I właśnie w tym spojrzeniu zadają nam swoje pytania i zgłaszają wątpliwości. A my rozpakowując to wszystko, dostosowując do rzeczywistości tych ludzi, mamy szansę nauczyć się jeszcze więcej. Mamy szansę w tej dziedzinie stać się ekspertami. Niezastąpienie w firmie Zdarza się, że rozmawiam z przedsiębiorcami, którzy mówią: „Wiesz, miałem taką księgową, która uważała, że jest niezastąpiona. Nie przekazywała wielu cennych informacji swoim pracownikom. Nadszedł jednak taki moment, że musiała odejść na emeryturę i pojawił się w firmie ogromny problem. Na ostatnią chwilę trudno jej było przygotować cały zespół do jej odejścia, a tym bardziej zatrudnić kogoś nowego”. Najczęściej niezastąpieni… Kogo dotyczy najczęściej myśl o byciu niezastąpionym? Głównie liderów. Wielu z nich obawia się, że zatrudnią tak dobrych ludzi, że ci ludzie zastąpią tego lidera i będzie on zwolniony. Nie. Lider może tylko i wyłącznie iść w górę (jeżeli jest dobrym liderem). Wyobraź sobie, że jesteś liderem i stworzyłeś innych liderów. Jeżeli oni awansują to znaczy, że masz tak silny zespół i organizację, jesteś tak dobry w tworzeniu innych liderów, że pójdziesz wyżej. Możesz jeszcze więcej zyskać. Moim osobistym marzeniem jest to, żeby spod mojej ręki wyszło wielu liderów. Wtedy nie jestem pojedynczym liderem, tylko jestem człowiekiem, który pomógł stworzyć pozycję dla innych liderów.   Podsumowując: Nie ma ludzie niezastąpionych, święto Wszystkich Świętych jest tego ewidentnym dowodem. Jeżeli chcesz się rozwijać, jeżeli zależy Ci na zdobywaniu szacunku i uznania, przekazuj swoje kompetencje i wiedzę innym. Nie warto obawiać się, że uczniowie przerosną mistrza, trzeba nawet ku temu dążyć. Tylko wtedy jest postęp. Staniesz się ekspertem w swojej dziedzinie, gdy będziesz przekazywał wiedzę dalej. Nauka innych to najwyższy poziom uczenia samego siebie. A tego serdecznie Wam życzę. Trzymajcie się zdrowo, Lechosław Chalecki